Dzisiaj będzie „OCH!” jak Ochman Paweł i jego książka „PYSZNOŚCI Z ROŚLIN”.
Właśnie mija miesiąc od premiery książki Weganona, autora bloga, który oczarował mnie od pierwszego spojrzenia, i na książkę którego czekałam najbardziej, wiedząc „od zawsze”, że będzie wyjątkowa. Nie zawiodłam się. Tak, jak oczarował mnie blog od pierwszych wpisów, tak zachwyciło mnie to wydanie od pierwszego wzięcia do ręki.
Przede wszystkim jest to książka przed duże „K”. 288 stron w twardej oprawie, dobry papier, przepiękna szata graficzna i nade wszystko FOTOGRAFIE, które sprawiają wrażenie, jakby tytułowe pyszności z roślin wręcz wychodziły z kart – nic, tylko sięgać ręką i jeść! Autorem wszystkich zdjęć jest sam Paweł Ochman, więc można spokojnie powiedzieć, że w jednym wydaniu zawarł 2 pozycje – kulinarną książkę i przepiękny fotoalbum, którego już samo przeglądanie dostarcza prawdziwej przyjemności.
Wczytując się w przepisy szybko przekonujemy się, że wszystkie te cudne wypieki i desery możemy nie tylko podziwiać w książce, ale również dość łatwo wykonać samodzielnie i, jak zachęca Paweł we wstępie, stać się cukiernikami we własnej kuchni. W tajniki domowego cukiernictwa wprowadza nas rozdział „Warsztat cukiernika”, w którym dowiadujemy się wszystkiego o formach do ciast, mikserach, blenderach i drobnym sprzęcie dodatkowym, a dalej o mąkach, zastępowaniu jajek i nabiału w słodkościach, używanych przez Autora tłuszczach oraz owocach, warzywach, kaszach, orzechach, ziarnach i innych składnikach przepisów prezentowanych w książce.
PRZEPISY zostały podzielone na tematyczne rozdziały: Tarty, Świąteczne słodkości, Drobne słodkości, Na poprawę humoru, Słodkie śniadania, Lody, Tłusty czwartek, Wspomnienie dzieciństwa, Słodkości z dodatkiem warzyw i Z różnych stron świata. Na końcu znajdziemy Przepisy podstawowe na śmietanki, musy warzywne, przyprawę piernikową i masę makową, wykorzystywane w różnych deserach. Należy podkreślić, że książka zawiera 100 nowych przepisów, niepublikowanych wcześniej na blogu, więc nie zawiedzie się nimi nikt, nawet ten, kto zna bloga Weganona na wylot. Co więcej, książka czaruje nie tylko dużych, ale również małych – przeglądając ją z moimi córeczkami słyszałam ciągle: „Ooo, jakie ładne!”, „Ooo, jakie piękne!”, „Ooo, mniam! zrobimy tooo??”, „O, i jeszcze to!”, „Zrobimy wszystko z tej książkii??” :D
Więc tak, kochane dzieci, zrobimy, nawet jeśli nie wszystko, to na pewno wiele i razem, bo przepisy skomponowane i napisane są tak, że z większością poradzi sobie nawet trochę starsze dziecko. To ogromna zaleta tej pozycji – nie trzeba być mistrzem kuchni, by korzystać z jej przepisów, za to na pewno z jej pomocą można takim mistrzem się stać, przynajmniej w zakresie prostych wypieków i deserów oraz słodkich śniadań bez jajek i nabiału.
Dodatkowe oznaczenia przy każdym przepisie pozwalają łatwo zorientować się, ile czasu potrzeba w całości na przygotowanie potrawy, włącznie z czasem pieczenia/chłodzenia/wcześniejszego przygotowania składowych, itd. Oczywiście jest informacja o przewidzianej ilości porcji oraz wyróżnik przepisów „gluten free”, bo i takich znajdziecie sporo w książce. Co mnie bardzo urzekło, to wstępy do przepisów, które czasem są zwyczajne, a czasem z nutą osobistych wyznań, czasem zaciekawiają, czasem bawią, a czasem dosłownie wzruszają i po przeczytaniu ostatniego pomyślałam, że to trzecia książka w książce (jak wspomniałam wyżej, 1 to przepisy, 2 to fotoalbum) – krótka forma literacka na temat potraw, które znalazły się w zbiorze. Bardzo to zbliża Autora do czytelnika, ma się wrażenie, jakby siedział obok i opowiadał: „A wiesz, jak robiłem to ciasto pierwszy raz, nawet pleśń nie chciała go zeżreć” – i tu gromki śmiech. Albo: „A pamiętasz, jak byliśmy mali, nasze babcie piekły takie ciastka…” i tu wzruszenie.
„Pyszności z roślin” to naprawdę coś więcej, niż po prostu kolejna, wegańska książka kucharska. To poradnik, przepiśnik, piękny album i kawałek dobrej prozy w jednym, jestem nią zachwycona i z pewnością nie oddam nikomu!
Na koniec mała prywata. Mam nadzieję, że Paweł nie zrozumie mnie opacznie, ale… występując w tej książce kojarzy mi się z moją Babcią :) Ona też rozpieszczała nas pysznymi słodkościami i lubiła patrzeć, jak pałaszujemy kolejne dokładki. Łączyła rodzinę przy stole uwielbieniem do Jej potraw, a Jej przepisy na torty, ciasta i ciasteczka zapisywała cała rodzina i jeszcze pół miasta, przekazując je dalej z pokolenia na pokolenie.
Jestem pewna, że roślinne przepisy Pawła będą również łączyć rodziny przy stole, ich części wegańskie z niewegańskimi, bo przecież wszyscy kochamy słodycze, mamy swoje niezapomniane smaki i zapachy z dzieciństwa, i jeśli możemy zaserwować je na nowo w roślinnych wersjach i pokazać, że wyglądają i smakują równie wspaniale, jak oryginały, to nie ma lepszej drogi do promowania weganizmu, jak wspólne biesiadowanie przy stole pełnym pyszności z roślin <3
Polecam Wam z całego serca, a Pawłowi z tego miejsca jeszcze raz GRATULUJĘ i… DZIĘKUJĘ.
Sylwia Falkiewicz